czwartek, 5 czerwca 2014

Bez mojej zgody- recenzja

„Bez mojej zgody” to najbardziej znana powieść amerykańskiej pisarki Jodi Picoult. Książka zarówno w Stanach Zjednoczonych jak i w Polsce ukazała się w 2004 roku. Przy okazji premiery ekranizacji filmowej w 2009, wznowiono druk i ukazało się nowe wydanie z filmową okładką. Powieść liczy 528 stron.

Opis wydawnictwa:

Annie nic nie dolega, a mimo to żyje tak, jakby była obłożnie chora. W wieku 13 lat ma już za sobą niejedną operację, wielokrotnie oddawała krew, żeby utrzymać przy życiu swoją starszą siostrę Kate, która w dzieciństwie zapadła na białaczkę. Annie została poczęta w sztuczny sposób, tak aby jej tkanki wykazywały pełną zgodność z tkankami siostry. Aż do tej pory akceptowała tę swoją życiową rolę. Teraz jednak dojrzewa do podjęcia decyzji, która podzieli jej rodzinę, a dla ukochanej siostry będzie wyrokiem śmierci.

Uwielbiam, kiedy powieść wykorzystuje znany motyw i przerabia go na swoją modłę, sprawiając, że efekt końcowy jest czymś zupełnie świeżym i wcześniej niespotykanym. Wielu autorów podejmowało temat raka. Wielu jednak poległo, bo nie potrafiło dodać do tematu nic nowego. Na szczęście są wyjątki od tej zasady np. „Oscar i Pani Róża” Erica-Emmanuela Schmitta, czy „Gwiazd naszych wina” Johna Greena. Do tego zaszczytnego grona zaliczyłabym również naszego dzisiejszego bohatera za to, że jest czymś całkowicie nowatorskim.

Główną zaletą książki jest łamanie tematów tabu. Mówi wprost o wielu sprawach. Na przykład o tym, że rodzice „wyhodowali” dziecko na części zamienne dla siostry. Albo, że chora na białaczkę dziewczynka jest przyczyną wielu konfliktów i w efekcie niszczy więzi rodzinne. Zadaje też pytania o granice opieki rodzicielskiej nad dzieckiem. O to, czy rodzice mają prawo aż tak wykorzystywać swoje dzieci. Bardzo odważnie ze strony autorki, że się tego podjęła. 

Szczególnie przypadli mi do gustu bohaterowie. Sposób skonstruowania ich przez autorkę jest naprawdę godny pochwały. Wszyscy mają swoje racjonalne motywacje i trudno się nie zgodzić z ich pobudkami. Oczywiście, czasem czujemy, że przesadzają, ale co dziwne również potrafimy zrozumieć dlaczego tak postępują. To sprawia, że bardzo niejednoznacznie ich oceniamy i że nie są tacy banalni, jacy mogliby się wydawać na początku. Przykładowo widzimy, że matka krzywdzi swoją młodszą córkę, zmuszając ją do oddawania tkanek, ale z drugiej strony widzimy, że ona po prostu chce uratować swoje dziecko. I w tej sytuacji akurat nie ma kompromisu. Jedna strona musi stracić, aby ta druga zyskała. To zostawia czytelnika ze sporym dylematem moralnym i skłania do poważnego przemyślenia sprawy. Sposób pisania Pani Picoult sprawia, że charakter bohatera jest niezbyt eksponowany, a na pierwszy plan wysuwają się ich emocje, przemyślenia, motywacje, czy poglądy. 

Moim ulubieńcem spośród bohaterów jest Jesse, starszy brat obu dziewczynek. Autorka w bardzo ciekawy sposób pokazała jak on radzi sobie z sytuacją w domu. Podobała mi się jego buntowniczość, udawana ignorancja, pozorny dystans jaki miał do całej sprawy. To jedna z tych postaci drugoplanowych, które nie odgrywają jakiejś szczególnie ważnej roli w fabule, ale za to znacznie ubarwiają całość. 

Podsumowując, jest to naprawdę genialna książka. Jest czymś świeżym, czymś niespotykanym wcześniej i nie boi się podejmować trudnych tematów. Polecam każdemu dojrzałemu czytelnikowi. Jeśli wasz gust literacki sięga poza fantastykę, to na pewno powieść Wam się spodoba. Mogę za to poręczyć.

Moja ocena: 9/10.


Trzymajcie się!

Karolina Rączka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.