Psychologia
Tłumu
Od niepamiętnych lat, kiedy władze w państwach traciły autorytet, kiedy rządy podejmowały krzywdzące dla społeczeństwa decyzje, kiedy złość sięgała zenitu, ludzie wychodzili na ulice, aby wspólnie walczyć o swoje prawa. Proces szczególnie nasilił się w XVIII, XIX i XX wieku, gdy dochodziło do licznych przewrotów politycznych. Tłumy odrywały coraz większą rolę w rządzeniu państwem. Zachodzącymi w nich procesami zainteresował się Gustave Le Bon - francuski socjolog, który jako pierwszy przeprowadził ich analizę. Zauważył, że ludzie zgromadzeni w dużej grupie na małym obszarze w bliskości fizycznej zachowują się skrajnie inaczej, niż jako pojedyncze osoby postawione przed tymi samymi problemami. Tłum należy, więc traktować w zupełnie innej kategorii. Ta obserwacja stała się podstawą do wydzielenia nowego nurtu psychologii. W 1895 roku Le Bon wydał książkę pod tytułem "Psychologia tłumu", gdzie spisał swoje obserwacje. Dzieło okazało się światowym bestsellerem. Choć nauka ta przez ostatnie stulecie rozwijała się nadzwyczaj dynamicznie, książka po dziś dzień stanowi jej fundament.
Pierwszym
i najważniejszym powodem, dla którego w tłumach zachowujemy się inaczej jest
zanik świadomości własnego "ja". Oznacza to utratę poczucia indywidualności
jednostek. W zamian tworzy się dusza zbiorowa, która przybiera własne cele,
cechy i uczucia. Między ludźmi pojawia się poczucie spójności. Analizując
zjawisko powinniśmy, więc poniekąd zapomnieć o jego członkach i spojrzeć na
tłum jak na jeden twór, ponieważ tak właśnie czują się jednostki - jak część
wielkiej masy ludzkiej, której są jedynie elementami. Dlatego właśnie dają się
ponieść uczuciom i cechom, do których zmierza grupa. Pojawia się także poczucie
anonimowości. Skoro zanika poczucie indywidualności i pojawia się anonimowość,
musi zniknąć poczucie indywidualnej odpowiedzialności za czyny. Pod wpływem
liczebności kreuje się poczucie niezwyciężonej potęgi. Przez to w tłumie
czujemy się bezkarni, bo kto może przeciwstawić się tak wielkiej gromadzie ludzi?
Pozyskujemy zdolność do wykonywania czynów sprzecznych z naszym najoczywistszym
indywidualnym interesem, jeśli tylko będą one zgodne z celem grupy.
Tłumami rządzą namiętności oraz gwałtowne i silne
uczucia. Dlatego tak często słyszymy o ofiarach wybuchów paniki - ludzie,
którzy odczują zagrożenie uciekają przed siebie nie bacząc na nic i tratując
się na wzajem.
Wyrwanie się jednostki ze zbiorowego myślenia, które
narzuca obecność tłumu jest nadzwyczaj trudne.
Takie
właśnie procesy prowadziły (i nadal prowadzą) do wybuchów powstań i
rewolucji, czasem wygranych, czasem krwawo tłumionych. To tak samo duża szansa
jak i zagrożenie. Przykłady z historii: bez demonstracji Polaków na ulicach
prawdopodobnie nie obalono by władz komunistycznych. Z drugiej strony, cóż innego,
jeśli nie tłum omamiony utopijnymi ideami Marksa i ich adaptacjami przez
proradzieckich przywódców doprowadzał do rewolucji komunistycznych? Zagrożenie
polega właśnie na tym, że tak wielka władza jest w rękach tworu, który jest
bardzo prosty do manipulacji. Który kieruje się namiętnościami, skrajnymi
uczuciami i prostymi ideami. Którego członkowie kompletnie tracą umiejętność do
obiektywnej oceny faktów i zstępują o kilka stopni w rozwoju cywilizacyjno-społecznym.
Zazwyczaj
z protestującego tłumu wyłaniają się przywódcy. Są to osoby żywiołowe,
ekspresywne i co najważniejsze charyzmatyczne. To w większości ludzie czynu,
mało przenikliwi i niewykształceni. Kluczową dla przywódcy umiejętnością jest
przemawianie. Jako, że tłum jest (jak wspomniałem) podatny na emocje, uczucia i
namiętności, tak też potencjalny przywódca powinien podsycać nastroje. Jeśli
zostanie przyjęty, z biegiem czasu zyska coraz większy autorytet. Wtedy może
zacząć manipulować ludźmi. To tym bardziej łatwe, że każdy, kto wstępuje do
tłumu, niezależnie od indywidualnej pozycji i wykształcenia, schodzi o kilka
stopni w rozwoju cywilizacyjnym. W swoich mowach powinien używać nadzwyczaj
silnych określeń oraz powtarzać się. Musi oddziaływać w jak największym stopniu
na wyobraźnię słuchaczy, używać w tym celu sformowań o nieprecyzyjnym,
obrazowym znaczeniu. Nie wolno mu zgłębiać się w logiczne dowody, bo w ten sposób
może skłonić odbiorców do własnych przemyśleń i tym samym wywołać wątpliwości.
Wierzenie tłumu, jego cel musi być wręcz jak religia, coś, co nie podlega
dyskusji. Moment utraty pewności w słuszność wierzenia jest, więc praktycznie
momentem upadku jego siły. Takie umiejętności w zupełności wystarczą by zawładnąć
zbiorową duszą ludu. Zdarzą się jednak wyjątki, np. Józef Stalin, który
nie miał tak dużej charyzmy jak Włodzimierz Lenin, dzięki odpowiedniej pozycji
w szeregach partii przejął władzę i zdobył przychylność podwładnych. Autorytet,
umiejętnie prowadzona propaganda, despotyzm i spryt, w zupełności pozwoliły na
wybaczenie mu braków w charyzmie. Jeśli przywódca zdobędzie władzę i nie
pozwoli na osłabienie pozycji to po pewnym czasie, dzięki manipulacjom i
umiejętnym przemowom, zyska tak duży autorytet, że będzie mógł robić, co mu się
żywnie podoba: gardzić ludźmi, mordować, narażać państwo na niebezpieczeństwa.
Wszystko ujdzie mu na sucho! Taki scenariusz jest bardzo możliwy, gdyż to
często ludzie chorzy psychicznie, obłąkani, zakompleksieni, czasem bliscy
zupełnego obłędu. Dotyczy to w szczególności dyktatorów, przywódców państw
totalitarnych i autorytarnych. Warto pamiętać, że nie każdy przywódca po
zawładnięciu duszą tłumu wykorzystywał swoją pozycję do niecnych czynów. Często
zdarzało się także, że po osiągnięciu oczekiwanych celów i ustabilizowaniu sytuacji w państwie, wcześniejsi przywódcy tracili
autorytet i nie potrafili utrzymać władzy w swoich rękach.
Co
ciekawe książkę Le Bona, która miała być ostrzeżeniem przed niebezpiecznym
zjawiskiem wzrostu znaczenia tłumów w polityce czytała prawdopodobnie większość
wielkich przywódców-zbrodniarzy XX w. Jej treści, zamiast jako przestrogę wykorzystali,
jako instrukcję do propagandy i manipulowania ludźmi.
Dziś,
w czasach dominacji demokracji waga i powszechność rządów tłumów oraz
zagrożenia związane z ich manipulacją są pozornie mniejsze, niż w takich
ustrojach jak socjalizm czy komunizm. Nadal jednak demonstracje, protesty i
powstania okazują się podstawową formą doprowadzania do przemian politycznych,
wywierania presji na władzach i walki o swoje prawa przez obywateli, czego
przykładem mogą być wydarzenia na Ukrainie z 2013 roku.
Paweł Zapiór kl. 1H
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.