poniedziałek, 6 maja 2013

41. urodziny Artura Rojka!

Myslovitz to najbardziej lubiany przeze mnie polski zespół muzyczny. Dzisiaj swoje urodziny obchodzi Artur Rojek, który przez ponad 20 lat grał w nim na gitarze oraz śpiewał. Niestety zespół to zbiór pięciu całkiem innych od siebie osobowości i Artur po tak długiej współpracy zdecydował się odejść z grupy. Taka, a nie inna decyzja zszokowała wszystkich, mimo, że będąc blisko zespołu można się było takiej kolei zdarzeń domyślać. Wystarczy sięgnąć po ich biografie ("Życie to surfing" - polecam ogromnie!) by dowiedzieć się, że nie powodziło się im dobrze, Artur wymyślał coraz to inne rozwiązania, niekoniecznie zrozumiałe dla reszty.

Z tej okazji dla portalu AllAboutMusic przygotowałam trzy artykuły, kolejno poświęcony powstaniu Myslovitz, dyskografii Myslovitz oraz solowej karierze Rojka. Tam ukazują się co godzinę, dlatego też tutaj będe wrzucać je zaraz po tamtejszej publikacji, ponieważ w całości wyszłaby z tego masa tekstu, uważam, że podzielony na 3 części będzie lepszy w odbiorze.

Oryginalnie znajdziecie artykuł pod TYM adresem.

artur-rojek


Artur Rojek to jeden z najoryginalniejszych polskich głosów. Bez wyjątków każdy powinien kojarzyć go z grupą Myslovitz, gdzie śpiewał i grał na gitarze przez ponad 20 lat! Jest również współtwórcą projektu muzycznego Lenny Valentino oraz dyrektorem artystycznym OFF Festivalu – jednej z najlepszych imprez muzycznych docenianych nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Nie bez powodu mówimy dziś o Arturze, obchodzi on bowiem swoje 41 urodziny!

Młody Artur swoje zainteresowanie do muzyki ujawniał już w szóstej klasie podstawówki, gdzie był zafascynowany takimi grupami jak Pink Floyd, U2 czy Marillion. Pod koniec liceum interesował się nią już poważnie sięgając po nagrania My Bloody Valentine czy The Verve. Każdy zdobyty przez niego analog był wielkim szczęściem, często przywoził je z NRD czy Węgrzech, gdzie jeździł na zawody pływackie lub kupował za marki, które dostawał od wujka z Niemiec. Uczęszczanie na próby miejscowych mysłowickich zespołów było więc obowiązkowe. General Stilwell czy October’s Children to jedne z najbardziej znaczących tam ówcześnie grup. Artur już od podstawówki trenował pływanie, dlatego po zdaniu matury podjął naukę na katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego. Później pojawiła się u niego myśl, aby założyć zespół. Sam chciał grać w nim na gitarze, na której nieco wcześniej zaczął się uczyć, a śpiewanie póki co chciał odłożył na później, jednak w rezultacie to właśnie on stanął za mikrofonem. Jakiś czas przed pojawieniem się pomysłu na grupę poznał Wojtka Powagę, któremu sprzedawał płytę Voo Voo Sno-powiązałka. Poszedł do niego do domu i wprost zapytał czy nie chciałby zagrać w jego zespole – Wojtek chciał i od razu się zgodził. Grał on już wcześniej w zespole Rockstar, jednak ich aktywność ograniczała się zaledwie do prób, bowiem ich wokalistka była zbyt nieśmiała by występować przed publicznością. Wkrótce więc projekt zakończył swoją działalność. Wojtek początkowo w ogóle nie przejawiał zdolności grania na gitarze i dopiero pod koniec podstawówki sięgnął po nią ponownie i rozpoczął lekcję nauki w klubie Kolejarz. Trzeciego stałego członka jeszcze ówczesnych The Freshman Artur poznał na jednej z rockotek w klubie Pod Rurą. Był nim oczywiście Jacek Kuderski, który wyglądał jak jego ówcześni idole, dlatego też przyciągnął uwagę Rojka. Poznał go kilka tygodni później na próbie mysłowickiego zespołu DKT. Co wynikło dalej z tej znajomości? Za bębnami zasiadł brat Jacy – Wojtek Kuderski.


Mniej więcej w tym czasie grupa dała swój pierwszy koncert w katowickim klubie Olimp, który poprzedzał występy ich idoli – Genarała Stilwella i Octobersów. Publiczność nie była co do nich przekonana, lecz zagranie She’s So High Blur czy A Hard Days Night Beatlesów załatwiły sprawę. W tym czasie muzycy zarejestrowali w studiu swoje pierwsze nagrania, były to doskonale znane teraz Good day My Angel czy anglojęzyczna wersja utworu Krótka Piosenka o Miłości. Szybko przyszedł czas na drugą sesję, tym razem już bardziej profesjonalną i udało się im nagrać demo kawałków Maj, Funny Hill czy beatlesowskie She Said, She Said. Wybrano wtedy Mówisz, że, Funny Hill i Ultraviolet i wysłano na przegląd do festiwalu Garaż w Częstochowie, na który się wkrótce zakwalifikowali. Występ poszedł świetnie, choć sami mysłowiczanie nie byli tego zdania. W przeglądzie były dwie nagrody – wzmacniacz oraz sesja nagraniowa w Radiu Łódź. Chłopaki bardzo chcieli dostać ten wzmacniacz, lecz zajęli drugie miejsce i musiało im wystarczyć radio. Po koncercie drzwi do ich garderoby się nie zamykały, co chwile ktoś gratulował, komplementował, a nawet Maciek Pilarczyk zaproponował im kontrakt płytowy! W kwietniu 1994 roku w delegację do Łodzi wyruszył sam Artur oraz Jaca. Pierwsza rozmowa z Pilarczykiem trwała bardzo krótko, chłopaki wspominają:
To spotkanie trwało może ze dwie minuty, a my tam tak długo jechaliśmy. Myśleliśmy, że będziemy jakiś kontrakt podpisywać, że rozmowa będzie bardziej dogłębna, że czegoś się dowiemy.
Z kolei Pilarczyk mówił:
Miałem wrażenie, że szybko przyjechali i szybko chcą uciec, bo mają powrotny pociąg. Chyba ich nawet o to nie spytałem… Nie powiedzieli, że chcieliby w Łodzi nocować. Pokazałem im studio i powiedziałem, że mają do dyspozycji cały sprzęt, zdzwonimy się jak ustalę termin.
Już w maju The Freshman przyjechali do Łodzi i przy pomocy Roberta Ochnio nagrali kawałki, które wybrał Pilarczyk, jednak żaden z muzyków nie był zadowolony ani z sesji ani z brzmienia, które nadał im ten pierwszy. Wkrótce nagrali demo po swojemu, które w późniejszym czasie trafiło w ręce Pawła ‘Józka’ Jóźwickiego, który to z kolei zaprosił zespół do Warszawy, aby 1 sierpnia 1994 podpisać z nimi kontrakt. Warunkiem była tylko zmiana nazwy z The Freshman, która brzmiała jak jakaś pasta do zębów, do czego doszło podczas wysyłania ich nagrań na konkurs Mokotowska Jesień Muzyczna. Józek postanowił zgłosić tam grupę, a że warunkiem było, że nie może mieć ona nagranej żadnego dema ani płyty, zgłoszono ich jako Myslovitz – słowo to lekko zmodyfikowane pochodziło z napisu na starym piecu kaflowym w domu rodziców Jacy. Zakończenie konkursu jakie wtedy miało miejsce, w życiu muzykom nawet się nie śniło. Przy werdykcie byli już nawet spakowani i gotowi do wyjścia na ostatni pociąg. IV, III i II miejsce nie należało do nich więc już zbliżali się do wyjścia, podczas gdy zabrzmiało głośne: I miejsce – zespół Myslovitz! Z końca Sali zabrzmiało głośne Yeahhh!!!, no i dodawać nie trzeba, że na pociąg grupa już nie dotarła. Nagrodą było 6 milionów starych złoty (dzisiejsze 6 tys.), którymi muzycy się podzieli i kupili profesjonalny sprzęt. Te wydarzenia były wstępną przepustką do muzycznego świata. Zaczęły się koncerty, przeglądy, znajomości.

1 komentarz:

  1. "Peggy Brown" i czasy mojego liceum - jak miło powspominać...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.