"Wielki Błękit" to pierwsza część sagi "Ognia i wody" Jennifer Donnelly. Z początku w ogóle nie zachęcała mnie, bym ją przeczytała. Lecz muszę przyznać, później mnie dość zaciekawiła.
Opowiada ona o młodej syrenie (Serafinie), która miała zostać prawowitym władcą Miromary. Przez lata była przygotowywana na tę uroczystość, która planowana była wraz z zaręczynami z księciem Madhim. Jednak ostatecznie podczas tej uroczystości na to królestwo napadają wrogowie, przy czym zginęła wówczas znaczna część społeczeństwa i prawowici władcy. Cały atak skoncentrowaby był jednakże na Serafinie i Neeli (przyjaciółce), które nie były zwykłymi syrenami. Miały one bowiem sen, w którym Wiedźmy rzeczne wzywają je do siebie. Jak się później okazało, są one jednymi z 6 następczyń władców zatopionej Atlantydy. Udają się zatem w drogę, by odnaleźć czarownice. Niestety muszą się cały czas strzec, gdyż są poszukiwane w całym Oceanie. Po drodze napotykają się na liczne przeszkody, jak i na syreny z przepowiedni.
Serafina to osoba, która stara się zadawalać wszystkich, oprócz samej siebie. Patrząc na innych zapomina o swoim dobrze. Jednak by mogła prawdziwie zarządzać pozostałą piątką, jak i całym królestwem, musi przyjąć do wiadomości, że to ona jest władczynią, a nie jej (zmarła) matka; że to na niej spoczywa odpowiedzialność, wolno jej jednakże popełniać jeszcze błędy. Nikt przecieżnie jest idealny. Lecz jak to się dalej potoczy?
"Wielki Błękit" to dość fajna książka, choć miałam z nią pewne problemy. Już na samym początku musiałam zmierzyć się z całym wojskiem dziwnych nazw, które zaczęłam po prostu omijać, Jednak im talejj byłam, tym opowieść stawała się ciekawsza. Uważam, że warto ją przeczytać, choćby dlatego, by nabyć sobie o niej jakieś zdanie.
Serafina to osoba, która stara się zadawalać wszystkich, oprócz samej siebie. Patrząc na innych zapomina o swoim dobrze. Jednak by mogła prawdziwie zarządzać pozostałą piątką, jak i całym królestwem, musi przyjąć do wiadomości, że to ona jest władczynią, a nie jej (zmarła) matka; że to na niej spoczywa odpowiedzialność, wolno jej jednakże popełniać jeszcze błędy. Nikt przecieżnie jest idealny. Lecz jak to się dalej potoczy?
"Wielki Błękit" to dość fajna książka, choć miałam z nią pewne problemy. Już na samym początku musiałam zmierzyć się z całym wojskiem dziwnych nazw, które zaczęłam po prostu omijać, Jednak im talejj byłam, tym opowieść stawała się ciekawsza. Uważam, że warto ją przeczytać, choćby dlatego, by nabyć sobie o niej jakieś zdanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.