Kiedy półtora roku temu przeglądałem karty z serialami
na jednej z popularniejszych stron internetowych w oko wpadł mi serial o tytule
"Lucifer". Spodziewałem się kolejnego nudnego tworu z pod gatunku
horroru. Jakie było moje zdziwienie, gdy po zobaczenia pierwszych trzech
odcinków pierwszego sezonu okazało się, że moje przeczucia co do niego znacznie
odbiegały od tego, z czym mam do czynienia.
"Diabeł" okazał się być niczym innym jak kryminałem
fabularnym z elementami fantastycznymi. Serial, którego premierę świat ujrzał 25 stycznia 2016 roku, mający swój pierwowzór na
kartach serii komiksów DC o tym samym tytule (warto podkreślić, że fabuła serialu mocno odbiega od wydarzeń przedstawionych na łamach komiksu, więc zagorzali fani powinni mieć to na uwadze), opowiada historię syna Boga -
tytułowego Lucyfera Morningstar (Tom Ellis), który znudzony osądzaniem ludzi w
piekle wyrusza na bezterminowe wakacje, a miejscem gdzie postanawia je spędzić
jest Los Angeles. Czas mija mu na ostrych imprezach, gdzie kolosalne ilości
alkoholu i narkotyków, które normalnego śmiertelnika już dawno odprawiły by
na tamten świat, nie są niczym niezwykłym. Fabuła rozwija się w momencie, gdy w
klubie "Lux" należącym do naszego bohatera popełnione zostaje
morderstwo. Sprawą zajmuje się druga z najważniejszych osób w serialu -
detektyw Chloe Decker (Lauren German). Lucyfer postanawia użyczyć swych
umiejętności detektyw w rozwiązaniu zagadki. Niewyjaśniony splot losów tych
dwóch postaci sprawia, że duet rozwiązuje razem sprawy przestępstw przez
następne 3 sezony.
Przechodząc do aspektów serialu,
które mnie osobiście podobały się najbardziej to zdecydowanie humor wynikający
często z niezrozumienia ludzkiej natury przez Lucyfera. Występują też odwołania
do znanych dowcipów o Diable czy Bogu.
Drugą rzeczą są kreacje bohaterów. Oczywiście
najwięcej czasu poświęcono dwóm najważniejszym - Chloe oraz Lucyferowi, stąd
też są oni zobrazowani w sposób najciekawszy. Lucyfer schodząc na Ziemię
przedstawiany jest jako osoba traktująca ludzi niczym byty gorsze od niego. Z
czasem okazuje się, że ludzie wcale się od niego tak nie różnią i są w stanie
świetnie go zrozumieć. Wraz z biegiem serialu i kolejnymi sezonami widzimy jak
zmieniał się jego stosunek do „Ojca”, którego winił za każde wydarzenie sądząc, żejest to element jakiegoś większego planu. Podobał mi się fakt, że pod
koniec jego opinia zdawała się zmieniać w stronę stwierdzenia, że tak naprawdę
to my jesteśmy panami swojego losu a Bóg nie ma w tym nic do rzeczy. Lucyfer
jak to Diabeł, miał swoje iście „szatańskie” oblicze, które na co dzień skrywał
pod maską przystojnego, bogatego miłośnika imprez. Co ciekawsze nie starał się
ukrywać swojego pochodzenia, lecz najczęściej myślano, że jest to rodzaj
przenośni. Chloe, aż do finału trzeciego sezonu uważała jego teksty o boskości za
wymyślną metaforę waśni pomiędzy nim a jego ojcem.
Natomiast, wspomniana już wcześniej Chloe Decker jest
przedstawiana jako młoda detektyw, którą poznajemy niedługo po jej rozwodzie.
Mimo to daje sobie rady zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym gdzie zajmuję
się swoją córką i stara się dla niej jak najlepiej. Jest osobą silną
psychicznie, poważną i też tak podchodzącą do spraw zawodowych. Po połączeniu
sił z Lucyferem musi sobie radzić w kolejnych sprawach, lecz tym razem może
polegać też na swoim partnerze, choć nie zawsze tak będzie, gdyż czasem nasz
Diabeł stara się pomóc Pani detektyw, ale wszystko idzie jeszcze gorzej.
Oczywiście w serialu występuje masa innych bohaterów drugoplanowych jak na przykład
zesłany z Nieba brat protagonisty – Amenadiel (D.B. Woodside), który ma
sprowadzić go z powrotem do piekła; jest też Mazikeen (Lesley-Ann Brandt) – pomniejszy diabeł pomagający Lucyferowi, czy
też Charlotte Richards (Tricia Helfer), która tymczasowo zostaje opętana przez
ducha matki wcześniej wspomnianych aniołów. Wszystkie te postacie mają swoje
własne wątki, które pozornie odbiegają od siebie lecz łączą się w spójną całość
wraz z postępem fabuły.
W trakcie
seansu warto też nadstawić uszu by usłyszeć świetnie skomponowany soundtrack,
gdzie znaleźć możemy covery znanych utworów śpiewanych przez Toma Ellisa w
trakcie scen w klubie LUX. Myślę, że wiele utworów zapadnie widzom w pamięć tak
jak i mnie.
Jedną z
najważniejszych cech, za którą cenie sobie ten serial jest to, jak duże emocje
wzbudzał on u mnie, gdy zacząłem go oglądać jakieś półtora roku temu, i udało
mu się je zatrzymać aż do finału trzeciego sezonu. Widz przeżywa te same emocje
co bohaterowie niezależnie, czy są one dobre czy złe. Po prostu z czasem bardzo
przywiązałem się do oglądanych postaci.
Podsumowując,
„Lucifer” oprócz ciekawego wątku głównego bohatera,
porusza wątki takie jak dobro i zło, czy zagadnienia o istnieniu wolnej woli.
Poza tym jest dziełem godnym polecenia, który powinien zostać w pamięci widza
na długo. Niestety wraz z emisją ostatniego, bo 24 odcinka 3 sezonu, 14 maja tego roku w związku z malejącą oglądalnością 2 i 3 sezonu, stacja FOX
podjęła decyzję o kasacji serialu. Na fali internetowych akcji mających na celu
uratowanie serialu przed nieubłaganym końcem, zdecydowano się wypuścić dwa
dodatkowe odcinki mogące być wstępem do czwartego sezonu. Póki nie znajdzie się
stacja, która godnie zastąpi FOX, losy serialu są raczej przesądzone. Mi nie
pozostało już nić do dodania poza #SaveLucifer.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.